piątek, 8 maja 2015

Rozdział 25

-Napijesz się czegoś mocniejszego? –zapytała Taya, zdejmując ze stóp czarne szpilki. Justin oblizał wargi, drapiąc się po karku.
-Nie. -mruknął i spojrzał na zegarek. –Prowadzę. –dodał po chwili.
Szatynka wyprostowała się, patrząc na chłopaka.
-Nie zostaniesz na noc? –zapytała z nadzieją w głosie. Podeszła bliżej i uniosła łuk brwiowy, przyglądając się jego twarzy. Miał pochyloną głowę w dół, jakby był mocno nad czymś zamyślony.
-Justin?
Chłopak potrząsnął głową i zerknął w jej stronę z lekkim uśmiechem.
-Huh?
Taya oparła dłonie na jego klatce piersiowej, wodząc wzrokiem po jego twarzy, jakby szukała odpowiedzi na ukryte pytania.
-Myślałam, że zostaniesz na noc.
-Tak, jasne. –chrząknął i schował dłonie w kieszeniach spodni. -Ale zaraz będę musiał pojechać coś sprawdzić. –uzupełnił swoją myśl, patrząc w jej oczy.
-Nie przejmuj się nią. –uśmiechnęła się, głaszcząc go po policzku. –Jestem pewna, że jest bezpieczna w domu.
Chłopak przygryzł wnętrze policzka, odwracając wzrok od dziewczyny.
-Nie odbiera ode mnie.
-Bo jest późno, pewnie już śpi. –wzruszyła ramionami. Tak, ta opcja byłaby dla Justina mocno pocieszająca, gdyby okazała się prawdą.
-Ale jest na mnie zła, bo wyszedłem. To miał być całkowicie nasz dzień. Miałem zostać do jutra  i wracać nad ranem, ale...
-Prześpisz się u mnie. Przecież wiesz, że nie gryzę. –uśmiechnęła się i oparła plecami o ścianę.
-Najpierw muszę mieć pewność, że Chloe jest bezpieczna. –powiedział, podchodząc do okna. Rozmyślał nad swoim planem, oblizując wnętrze ust. Wyjął telefon z kurtki i wybrał odpowiedni numer, przykładając telefon do ucha.
-Obudzisz ją tym.
-Będę spokojniejszy.
-Jeszcze bardziej ją zdenerwujesz.
Chłopak wykrzywił wargi i wywrócił oczami. „Kurwa, znów nie odbiera” pomyślał, chwilę spoglądając na numer telefonu dziewczyny.
-Justin. –naciskała szatynka, opierając dłoń na jego ramieniu. –Jestem pewna, że Chloe śpi.
Bieber pokręcił głową i spojrzał na nią, cicho wzdychając.
-Ostatni raz. –powiedział, modląc się w myślach, że z jego dziewczyną jest wszystko w jak najlepszym porządku.
Taya wzruszyła ramionami, wychodząc do kuchni. Była w pełni przekonana, że dziewczyna kompletnie go zignoruje. Przecież o to właśnie jej chodziło. Nie pasował jej fakt, że odkąd ta laska jest w pobliżu, ona i jej syn zostali zrzuceni na drugi plan, jak gdyby nie byli już dla niego ważni. A przecież to właśnie ona była dla niego oparciem, kiedy nie miał nikogo innego. Kiedy był zły-przychodził do niej. Kiedy był przygnębiony-też przychodził. Kiedy cokolwiek nie pozwalało mu się rozluźnić-zawsze to ona była pocieszeniem dla chłopaka. Do czasu, gdy ten nie trafił do więzienia, a jej nie deportowano do Kanady.
Justin ścisnął telefon w ręku i wypuścił powietrze z ust.
Ostatni raz i da sobie spokój. Dziewczyna ma rację. Pewnie już śpi. Ale musi się przekonać.
Przyłożył go od ucha i przymknął powieki, modląc się w duchu.
Pierwszy sygnał...drugi sygnał...trzeci...
Brunet przygryzł nerwowo wargę i przeleciał palcami po włosach.
„Dobra, to na nic” stwierdził, odchylając telefon.
I wtedy usłyszał czyjś głos w słuchawce.
-Chloe?! –szybko powrócił do rozmowy. Jednak zamiast odpowiedzi, usłyszał śmiech dziewczyny i głośną muzykę w tle.
-Napijesz się jeszcze, shawty? -Justin zamarł, kiedy usłyszał męski głos. -Jasne, ale tylko z tobą. –wymruczała Chloe z nietypowym dla niej bełkotem.
Co jak co, ale jej głos rozpoznałby wszędzie.
Chłopak zacisnął szczękę w złości, wpatrując się tępym wzrokiem w jeden punkt.
-Dwie kolejki dla mnie i mojej panienki. –mruknął facet w pełni rozbawionym głosem.
Wkurwienie przepełniło go całego. Miał ochotę krzyczeć, wydrzeć się i rozwalić wszystko wokół, ale musiał zachować trzeźwy rozsądek. Rozłączył się i uspokoił chwilowo swoje nerwy.
Myśl racjonalnie.
Wystukał coś w telefonie, co pozwoliło mu namierzyć obecne położenie dziewczyny.
-Mam cię. –mruknął, badawczo rozglądając się wzrokiem po ściśle określonej mapce. –Wychodzę. –krzyknął, a Taya wypuściła z rąk biały talerz z przygotowanym jedzeniem.
-Jedziesz do niej, tak? –zapytała, a Justin odchylił głowę w tył.
-No brawo, geniuszu. –mruknął i chwycił za klamkę.
-No tak. –parsknęła bez humoru. –Typowe dla ciebie.
Kiedy miał zamiar wyjść, dziewczyna pociągnęła go za ramię i wciągnęła do środka.
-Co ty kurwa odpierdalasz?! –wydarł się, a Taya stała w milczeniu, wodząc szaleńczym spojrzeniem po jego twarzy. Zacisnęła dłonie w pięści i zdołała się na odpowiedni ruch. Niemalże rzuciła się na niego, kładąc palce na jego policzkach, łącząc ich usta w namiętnym pocałunku w kompletnej desperacji.
Oczekiwała odwzajemnienia. Czego za chwilę pożałowała.
Justin odepchnął ją od siebie na tyle mocno, że uderzyła plecami o ścianę.
-Nigdy więcej tego nie rób. –warknął, wytykając palec w jej stronę. Zmierzył ją wzrokiem i pokręcił głową, wychodząc z jej mieszkania.
Kompletnie zdezorientowana, nie wiedziała co teraz ma zrobić. Przeczesała włosy palcami i zacisnęła wargi, próbując się nie rozpłakać. Co jednak jej nie wyszło.
~...~

-Chloe, to jest mój kumpel, Bryan. –uśmiechnął się Liam, przedstawiając dziewczynie barmana. Młody blondyn z lekkim zarostem na twarzy i okularach na nosie wysunął rękę w stronę drobnej brunetki.
-Miło mi cię poznać Chloe. –skinął głową, na co ta uśmiechnęła się niepewnie, odwzajemniając uścisk.
-To...może się czegoś napijesz? –zapytał, opierając ręce na barze.
-Ja nie...
-Jasne, że tak. –Liam spojrzał na nią z uśmiechem. –Niedawno zerwała z chłopakiem. Daj jej coś na złamane serce. –uzupełnił ją, a Chloe przełknęła ślinę w uśmiechu.
-Eliksir miłości? –mężczyźni zaśmiali się między sobą, na co brunetka zmarszczyła brwi, patrząc na swojego nowo poznanego sąsiada.
-Nie martw się. To zwykła wódka. –puścił do niej oczko, a kiedy Bryan postawił na blacie trzy kieliszki zalane alkoholem, wszyscy wzięli je w dłonie.
-Twoje zdrowie, maleńka. –uśmiechnął się brunet. Równocześnie wyzerowali procenty, jedynie Chloe mocniej się wykrzywiła, wycierając usta z okropnego, gorzkiego smaku.
-Może chcesz coś na przegryzkę? –zapytał barman, wysuwając spod lady talerzyk z pokrojonymi limonkami. –Co powiecie na shota?
-Na co? –zapytała.
-Na shota. Posmakujesz go dwa, trzy razy i od razu będzie ci się lepiej piło. –oblizał usta z cierpkim uśmiechem, kiwając barmanowi głową na znak kolejnych kolejek.
Chloe zaczesała kosmyk włosów za ucho i oblizała wargi, rozglądając się po klubie.
Nie czuła się zbyt komfortowo. Ostatnim razem, kiedy była w klubie, nie przypilnowała swojego kieliszka, co skończyło się długim odlotem.
-Twoje zdro...
-Nie, nie. –przerwała z uśmiechem i zerknęła kolejno na facetów. –Za wspólną zabawę, panowie. –mrugnęła i od razu chwyciła za kieliszek, połykając jego zawartość. Chciała zapomnieć o tym co było i zacząć nowy rozdział w życiu. Justin kocha inną, trudno. Niech odejdzie w zapomnienie.
Z Collinem było tak samo. Och, faceci. Najpierw robią dla ciebie wszystko a potem traktują jak zło konieczne. Przecież bzykanie innych lasek, będąc w związku z dziewczyną, jest tak cholernie modne.
-I jak, maleńka? –zapytał Liam, kiwając głową w jej stronę z uśmiechem. –W porządku?
Brunetka pokiwała energicznie głową, mlaskając ustami.
-Miałeś rację. –dźgnęła go w bok i zaśmiała pod nosem.
Chłopak oblizał wargi i przygryzł jedną z nich, przybliżając twarz do jej ucha.
-Ja zawsze mam rację, skarbie. –odszeptał i wzniósł kolejny toast.
I tak opijali kieliszek po kieliszku. Bryan wyciągnął kolejną butelkę wódki i postawił ją na ladzie. Dziewczyna czuła nieprzerwane wibracje, zmarszczyła nos i wyjęła telefon z kurtki. Nawet nie patrząc na wyświetlacz, próbowała się rozłączyć, jednak pomyliła kierunki i odłożyła telefon na blat baru.
-Napijesz się jeszcze, shawty? –zapytał brunet. -Jasne, ale tylko z tobą. –wymruczała Chloe, będąc już znacznie podpita.
-Dwie kolejki dla mnie i mojej panienki. –mruknął w pełni rozbawionym głosem.
Dziewczyna oblizała usta i podniosła się z siedzenia, stając chwiejnie na nogach.
-Woah, maleńka. –zaśmiał się Liam i chwycił ją za ramiona. –Mam fajny pomysł, spodoba ci się. –powiedział i wziął z talerzyka pociętą w pół limonkę.
-Lubisz cytryny? –zapytał, a Blackwell pokiwała głową. –A malinki? –szepnął i przygryzł wargę. Brunetka szybko pojęła o co chodzi i zaśmiała się pod nosem, przechylając głowę w bok. Liam potarł wilgotną stroną owocu szyję dziewczyny, odsłaniając nieznacznie jej ramię. Chwycił za kieliszek wódki i wyzerował go, sunąc językiem po śladach soku. Chloe drgnęła i zacisnęła ręce na jego koszulce. Jego usta zatrzymały się na zagłębieniu między ramieniem a szyją. Zassał jej skórę, a jego dłonie powędrowały się do jej bioder.
Dziewczyna straciła jakiekolwiek hamulce. Alkohol grał na jej emocjach, dodając jej sporo odwagi.
Liam odsunął się od niej i spojrzał w jej oczy. Świeciły się, śmiały do niego. Chłopak przygryzł wargę i pogładził ją po policzku, przez co znów na niego spojrzała.
-Jesteś piękna, wiesz? –oblizał usta, oddychając tuż przy jej twarzy. –Cholernie piękna.
Chloe roześmiała się i uderzyła go w bark, będąc rozbawiona całą sytuacją.
-Dobrze ssiesz. –powiedziała, po czym znów roześmiała się na tę myśl. –To znaczy...nie w ten sposób, ale...-pokręciła głową i pogłaskała go po włosach, przyklepując je.
-Jesteś świetnym kumplem, Liam. –powiedziała i przytuliła się do niego. Chłopak chętnie by się za nią zabrał, ale...było dla niego za wcześnie.
-Masz ochotę na jeszcze? –zapytał, kiwając palcem w stronę baru. Brunetka pokręciła głową i wsunęła dłonie pod jego koszulkę.
-Awh. –oblizała usta i przejechała palcami w górę jego torsu. –Ktoś tu nieźle przypakował. –przegryzła wargę i zaśmiała się głośno. Chyba sama nie wierzyła, że właśnie to powiedziała.
-Jesteś zmęczona? –zapytał chłopak, głaszcząc jej ramiona. Brunetka wzruszyła obojętnie ramionami i spojrzała mu w oczy. –Może tak...a może nie. –wzruszyła ramionami w uśmiechu i oblizała usta.
-W takim razie mam dobre rozwiązanie.
Chłopak chwycił jej rękę i pociągnął ją za sobą w stronę schodów. Chłopak w głębi duszy był cholernie dumny, że tak szybko udało mu się ją uwieść. Miał to gdzieś, że to siostrzenica jego sąsiadki. Przecież laska już jutro nie będzie niczego pamiętać.
Pociągnął za klamkę i pchnął drzwi biodrami, pociągając za sobą dziewczynę.
-Wiesz jak bardzo mnie nakręciłaś? –wyszeptał w uśmiechu i ujął dłonią jej policzek, głaszcząc jej drobną twarz. Chloe opuściła wzrok i przegryzła wargę, zalewając się rumieńcami.
-Nie, nie wstydź się. –mruknął i zbliżył się do niej, całując ją z początku delikatnie, jakby czekał na jej zezwolenie. Kiedy brunetka odwzajemniła śmiały pocałunek, Liam podkręcił atmosferę coraz namiętniej wpijając się w jej usta.
Cicho jęknęła, kiedy jego dłonie hardo ścisnęły jej pośladki.
-Liam...-wyszeptała, kiedy ten zjechał na jej szyję, prowadząc ją powoli w stronę łóżka. Upadła na nie, kiedy tylko zetknęła się z krawędzią, od razu pociągając za sobą chłopaka.
Oboje byli całkowicie zakręceni tym, co właśnie się działo.
Całą erotyczną sielankę przerwał huk. Ktoś z impetem wbiegł do pokoju. Chloe uniosła głowę, a ujrzawszy Justina w drzwiach, poczuła miliony uczuć na sekundę.
Pierwszorzędnie myślała, że to jej przewidzenie, dopóki Liam sam nie ogarnął się w sytuacji.
Bieber pokręcił głową i ruszył w stronę chłopaka.
-Zapierdolę cię! –syknął, łapiąc go za szyję i powalił go na ziemię, gdzie zaczął naparzać w niego pięściami.
-Justin! –krzyknęła dziewczyna, jakby zaczynała trzeźwieć w stresie.
Alkohol osłabił Liama, więc starszy brunet miał nad nim przewagę.
Justin zacisnął pięści na jego szyi, blokując mu dopływ powietrza, przez co Liam robił się coraz bardziej czerwony.
Nie mając pojęcia co robić, Chloe uderzyła Justina w plecy, jakby próbowała odciągnąć od chłopaka uwagę.
-Takiego bohatera teraz zgrywasz? –warknęła, patrząc na niego wściekła. Oczy Justina znacznie pociemniały. Justin próbował znaleźć na jej twarzy jakąkolwiek odpowiedź, dlaczego to zrobiła? Jego Chloe, przecież...
-Tak mi się odwdzięczasz? –Justin zaśmiał się bez humoru. –Nie sądziłem, że jesteś taką dziwką. –pokręcił głową, a kiedy dziewczyna wymierzyła mu siarczysty policzek, ten chwycił ją za nadgarstki i mocno je ścisnął, patrząc na jej twarz, która zaczynała przepełniać się bólem.
-Nienawidzę cię, słyszysz? –splunęła mu prosto w twarz. Chłopak poczuł się, jakby dostał czymś ciężkim w łeb. Nie miał pierdolonego pojęcia co właśnie się dzieje.
-Chloe co...
-Wynoś się do swojej dziewczyny. Nie potrzebuje pseudo bohatera. Potrzebuję faceta, który będzie mnie kochał. –warknęła, mierząc go gniewnym wzrokiem. –Boże, jaka ja byłam głupia.
-Dziewczyny? Chloe, co ty pierdolisz?! –krzyknął, marszcząc niezrozumiale brwi.
-A tak poza tym, gratuluje ci tej kurewskiej odwagi. Przez telefon zawsze lepiej, huh? –zacisnęła drżące wargi i pokręciła głową.
-Nie chcę cię już więcej widzieć, rozumiesz? –powiedziała mu prosto w twarz, wymijając go w przejściu. –Jesteś skończonym dupkiem. -dodała, a każde jej słowo było przesiąknięte czymś na podobieństwo jadu.
Justin zmarszczył brwi i odwrócił wzrok, oblizując wargi. Chwycił ją za rękę i przyciągnął do siebie, patrząc w jej oczy.
-Puść mnie, albo zacznę krzyczeć.
-Wydrzyj się, a zrobię ci krzywdę. –warknął całkiem poważnie, na co Chloe z fałszywie rozbawionym uśmiechem wzruszyła ramionami.
-No co zrobisz? Uderzysz mnie? –parsknęła. –Zabijesz? –wyprostowała się. –No dalej, śmiało. Miałeś okazję już nie raz.
-Posłuchaj mnie. –Bieber ujął jej twarz w dłonie, patrząc w jej oczy. –Co się z tobą dzieje?
-Ze mną? –dziewczyna zagryzła wargę i zmierzyła go wzrokiem, kręcąc głową na boki. –Co się ze mną dzieje? –jej oczy się zaszkliły a usta zadrżały.
-Jeśli się do mnie zbliżysz, gwarantuję ci, że zgnijesz w pierdlu. –powiedziała ze łzami w oczach i odwróciła głowę od niego.
-Chloe...
-Puść mnie. –przełknęła ślinę.
-Proszę...
-To ja proszę! –krzyknęła i odepchnęła go od siebie, jednak ten nawet nie drgnął. –Nie chcę cię więcej widzieć. Nie wiem co z tym zrobisz. Wyjedź, zniknij. Po prostu daj mi o sobie zapomnieć.
Justin wpatrywał się w nią w kompletnym nieporozumieniu.
-Chloe, błagam cię, nie mów tak. –powiedział, a jego oczy się zaszkliły.
-Już wolałabym tam spłonąć niż...cię poznać. –dodała ze ściskiem w gardle.
-I wiesz co? –odsunęła od niego swoją dłoń i otarła swoje łzy. –Masz rację. Byłeś tylko problemem. Jeszcze jeden pieprzony problem w moim życiu. –przełknęła ślinę. Nie była pewna, czy właśnie to chciała powiedzieć, ale alkohol...
Justin pokręcił głową i odchylił głowę w tył, przygryzając wargę.
-Przepraszam. –powiedział i spojrzał na nią, jak gdyby robił to po raz ostatni. –Gwarantuję, że już nigdy mnie nie zobaczysz.

9 komentarzy:

  1. o jezu nie wierze w to co sie dzieje...
    mam nadzieje, ze wszystko sie wyjasni i bedzie dobrze.
    czekam na nastepny rozdzial z niecierpliwością! :) <3

    OdpowiedzUsuń
  2. O Boże! Genialny rozdział! Mam nadzieję, że będzie u nich wszystko okk. Dużo weny misiu i czekam z niecirpliwością na next'a!/mrrAleksandra😂😚💜💞💙🌸👌🙊

    OdpowiedzUsuń
  3. Jezu, jaki smutny rozdział :( No serio, co za pieprzona Taya.. :') Chce następny!

    OdpowiedzUsuń
  4. Jezu aż chce się płakać ... Liczę ze to jakiś sen jest ... Boże no !

    OdpowiedzUsuń
  5. moje uczucia<<<<<<<

    OdpowiedzUsuń
  6. Nie nie nie nie! Dlaczego? Jezu 😭😱

    OdpowiedzUsuń
  7. Boże On nie może wyjechać :(
    Jeju.. Super rozdział! Tylko czemu tak smutno się kończy :(
    Czekam na następny <3!!

    OdpowiedzUsuń
  8. Jejku :(((( next :c

    OdpowiedzUsuń