Notka pod rozdziałem :)
* POV Justin *
Kiedy opuściliśmy boisko, czułem się jednocześnie
zrelaksowany możliwością wyładowania swych emocji w grze jak i zmęczony, bo w
tej chwili czułem wszystkie swoje mięśnie. Pokręciłem karkiem na boki i
spojrzałem w stronę Chloe. Była strasznie zagadana rozmową z tą...jak jej tam.
No w każdym bądź razie z „tą drugą”. Nie interesowała mnie.
Przeszliśmy przez tunel, który prowadził do szatni.
-Bieber, bierz za ręcznik, idziemy do łaźni. –rzucił Blackwell. I tak też zrobiłem. Byłem przyzwyczajony do grupowych męskich pryszniców. W więzieniu to było normalne. Nie było czego się wstydzić, przecież anatomicznie jesteśmy zbudowani tak samo. Choć w sprawie tego co chowa się w spodniach mógłbym po negocjować. Zdjąłem z siebie uniform drużyny, wrzucając go do pralki i wszedłem pod prysznic, gdzie była już reszta chłopaków. Chwilę stałem bez ruchu, by strumienie wody mogły swobodnie rozmasować każdy mój mięsień. Chwyciłem za mydło i rozsmarowałem je po swoim ciele.
-Ayo, Bieber –zaczął Lucas, kapitan drużyny. –Widziałem jak grasz. Jesteś w tym niezły. Grałeś już kiedyś? –zapytał. Pewnie, że grałem. Brałem udział w między więziennych zawodach. LA zawsze brało górę nad resztą ciot, nie byłem kapitanem...ale pieprzyłem jego laskę, co było dla mnie lepszą nagrodą.
Nawilżyłem wargi, zastanawiając się nad odpowiedzią.
-Kilka lat, w liceum i poza nim. Nic specjalnego. –odpowiedziałem. Przecież gdyby usłyszał o tym, że odnosiliśmy jakieś sukcesy, zaraz zaczął by wyszukiwać mojego nazwiska w tamtejszych rejonach. Przecież nie jestem aż tak głupi.
-Na jakiej pozycji? –rzucił na mnie okiem, powracając do spłukiwania piany z ciała.
-Łącznik ataku. -odpowiedziałem, chwytając za ręcznik i wytarłem nim swoje mokre włosy. Roztrzepałem je na boki i zmierzwiłem, palcami odgarniając je do tyłu.
-Wydajesz się być w porządku. –przechylił głowę do boku.
-Nie chciałbyś może grać w mojej drużynie? –uderzył mnie zaczepnie pięścią w bark. Uśmiechnąłem się.
-No nie wiem. –skrzywiłem się, wycierając swoje mokre ciało.
-Mam już trochę na głowie, rozumiesz. Uczelnia, wykłady, sprawy prywatne.
-Daj spokój. –Mike zmarszczył łuk brwiowy. –Widziałem jak grasz, chłopie ty i rugby to jedność!
-Co wy na to, chłopaki? –rzucił Blackwell.
W całej łaźni rozległo się wiwatowanie mojego nazwiska, jakby to była forma nakłonienia mnie do podjęcia decyzji.
-Okej, okej. –zerknąłem na resztę. –Macie mnie. –na te słowa wszyscy rzucili się na mnie jak bestie, wykrzykując i wiwatując hasło reprezentujące ich drużynę. Naszą drużynę.
Zaczęliśmy wyć jak wilki. Gdyby ktoś z poza drużyny nas usłyszał, pomyślałby, że zgłupieliśmy! Zaśmiałem się na tę myśl.
Przeszliśmy przez tunel, który prowadził do szatni.
-Bieber, bierz za ręcznik, idziemy do łaźni. –rzucił Blackwell. I tak też zrobiłem. Byłem przyzwyczajony do grupowych męskich pryszniców. W więzieniu to było normalne. Nie było czego się wstydzić, przecież anatomicznie jesteśmy zbudowani tak samo. Choć w sprawie tego co chowa się w spodniach mógłbym po negocjować. Zdjąłem z siebie uniform drużyny, wrzucając go do pralki i wszedłem pod prysznic, gdzie była już reszta chłopaków. Chwilę stałem bez ruchu, by strumienie wody mogły swobodnie rozmasować każdy mój mięsień. Chwyciłem za mydło i rozsmarowałem je po swoim ciele.
-Ayo, Bieber –zaczął Lucas, kapitan drużyny. –Widziałem jak grasz. Jesteś w tym niezły. Grałeś już kiedyś? –zapytał. Pewnie, że grałem. Brałem udział w między więziennych zawodach. LA zawsze brało górę nad resztą ciot, nie byłem kapitanem...ale pieprzyłem jego laskę, co było dla mnie lepszą nagrodą.
Nawilżyłem wargi, zastanawiając się nad odpowiedzią.
-Kilka lat, w liceum i poza nim. Nic specjalnego. –odpowiedziałem. Przecież gdyby usłyszał o tym, że odnosiliśmy jakieś sukcesy, zaraz zaczął by wyszukiwać mojego nazwiska w tamtejszych rejonach. Przecież nie jestem aż tak głupi.
-Na jakiej pozycji? –rzucił na mnie okiem, powracając do spłukiwania piany z ciała.
-Łącznik ataku. -odpowiedziałem, chwytając za ręcznik i wytarłem nim swoje mokre włosy. Roztrzepałem je na boki i zmierzwiłem, palcami odgarniając je do tyłu.
-Wydajesz się być w porządku. –przechylił głowę do boku.
-Nie chciałbyś może grać w mojej drużynie? –uderzył mnie zaczepnie pięścią w bark. Uśmiechnąłem się.
-No nie wiem. –skrzywiłem się, wycierając swoje mokre ciało.
-Mam już trochę na głowie, rozumiesz. Uczelnia, wykłady, sprawy prywatne.
-Daj spokój. –Mike zmarszczył łuk brwiowy. –Widziałem jak grasz, chłopie ty i rugby to jedność!
-Co wy na to, chłopaki? –rzucił Blackwell.
W całej łaźni rozległo się wiwatowanie mojego nazwiska, jakby to była forma nakłonienia mnie do podjęcia decyzji.
-Okej, okej. –zerknąłem na resztę. –Macie mnie. –na te słowa wszyscy rzucili się na mnie jak bestie, wykrzykując i wiwatując hasło reprezentujące ich drużynę. Naszą drużynę.
Zaczęliśmy wyć jak wilki. Gdyby ktoś z poza drużyny nas usłyszał, pomyślałby, że zgłupieliśmy! Zaśmiałem się na tę myśl.
-Jezu, przepraszam! –usłyszałem kobiecy głos.
-Hej laleczko! -zaraz za nią nastąpiły dziwne odgłosy i gwizdania. Cholera, przecież to Chloe.
-Odwal się od niej. –warknąłem do jednego z kolesi, który patrzył się na nią jak pies na szynkę.
Blackwell stała jak zamurowana z rękoma przysłaniającymi jej twarz. Nigdy nie widziałem jej tak czerwonej. Zaśmiałem się głośno.
-Nic dziwnego, że na ciebie nie patrzy. Masz za małego. –pokazałem niewielką odległość między kciukiem a palcem wskazującym. Zaśmiałem się jeszcze głośniej. Chloe odruchowo uderzyła mnie w tors. –Jesteś głupi, przysięgam.
-Poza tym ja do Lucasa, panie „wybujałe ego”. –burknęła dziecinnym głosem i spojrzała na ubranego już brata.
-Dzwoniła twoja szmula, jutro wraca z wymiany. –powiedziała na co Luke wyraźnie się zniesmaczył.
Założyłem swoje ubrania i skrzyżowałem ręce na piersi, patrząc na nią nieprzerwanie.
Co chwile odwracała ode mnie wzrok, zaczesując kosmyk włosów na ucho.
-No co?
Uśmiechnąłem się. Pyskata Chloe.
-Ależ nic, pani „wcale nie przyszłam tu, żeby na ciebie popatrzeć”. –burknąłem identycznym akcentem co ona.
-Nie pozwalaj sobie na dużo, kolego. -wywróciła oczami i wyszła z szatni powtarzając, że chyba śnię, chyba zgłupiałem.
Poczułem na sobie czyjeś spojrzenie. Lucas wpatrywał się we mnie badającym wzrokiem.
-Kręcisz z moją siostrą? –nagle zaschło mi w gardle.
-Jasne, że nie. Kumplujemy się. –wzruszyłem ramionami.
Kojarzycie pewnie ten wzrok, mówiący coś jak „ta, jasne” lub „mnie w to nie wkręcisz”. Tak właśnie mówiły mi jego oczy. Przysunął się bliżej i pokręcił głową na boki.
-Jesteś w porządku, wiec nie spieprz tego. –poklepał mnie po ramieniu i wyszedł. Zmarszczyłem łuk brwiowy. To forma ostrzeżenia? Fakt faktem, wolałem go nie drażnić. Dopiero co przyjął mnie do drużyny.
-Hej laleczko! -zaraz za nią nastąpiły dziwne odgłosy i gwizdania. Cholera, przecież to Chloe.
-Odwal się od niej. –warknąłem do jednego z kolesi, który patrzył się na nią jak pies na szynkę.
Blackwell stała jak zamurowana z rękoma przysłaniającymi jej twarz. Nigdy nie widziałem jej tak czerwonej. Zaśmiałem się głośno.
-Nic dziwnego, że na ciebie nie patrzy. Masz za małego. –pokazałem niewielką odległość między kciukiem a palcem wskazującym. Zaśmiałem się jeszcze głośniej. Chloe odruchowo uderzyła mnie w tors. –Jesteś głupi, przysięgam.
-Poza tym ja do Lucasa, panie „wybujałe ego”. –burknęła dziecinnym głosem i spojrzała na ubranego już brata.
-Dzwoniła twoja szmula, jutro wraca z wymiany. –powiedziała na co Luke wyraźnie się zniesmaczył.
Założyłem swoje ubrania i skrzyżowałem ręce na piersi, patrząc na nią nieprzerwanie.
Co chwile odwracała ode mnie wzrok, zaczesując kosmyk włosów na ucho.
-No co?
Uśmiechnąłem się. Pyskata Chloe.
-Ależ nic, pani „wcale nie przyszłam tu, żeby na ciebie popatrzeć”. –burknąłem identycznym akcentem co ona.
-Nie pozwalaj sobie na dużo, kolego. -wywróciła oczami i wyszła z szatni powtarzając, że chyba śnię, chyba zgłupiałem.
Poczułem na sobie czyjeś spojrzenie. Lucas wpatrywał się we mnie badającym wzrokiem.
-Kręcisz z moją siostrą? –nagle zaschło mi w gardle.
-Jasne, że nie. Kumplujemy się. –wzruszyłem ramionami.
Kojarzycie pewnie ten wzrok, mówiący coś jak „ta, jasne” lub „mnie w to nie wkręcisz”. Tak właśnie mówiły mi jego oczy. Przysunął się bliżej i pokręcił głową na boki.
-Jesteś w porządku, wiec nie spieprz tego. –poklepał mnie po ramieniu i wyszedł. Zmarszczyłem łuk brwiowy. To forma ostrzeżenia? Fakt faktem, wolałem go nie drażnić. Dopiero co przyjął mnie do drużyny.
* POV Chloe *
Kolejny dzień, kolejne zaskoczenia. Zajęłam trzecie miejsce
w konkursie z medycyny sądowej. W sumie to się cieszę, moje imię wisi na
tablicy „duma naszej uczelni” zaraz pod największym kujonem-Josephem i całkiem
sympatyczną, choć nieśmiałą Scarlett.
-Hej, piękna! –zawołała mnie Natasha. Biegła do mnie z jakąś ulotką w dłoni.
-Impreza na cześć 60-lecia naszej uczelni, z osobą towarzyszącą...idziesz? –uśmiechnęła się.
Nabrałam powietrze w usta. Cholera.
-Hm? No co? –patrzyła na mnie z uśmiechem. –Zabierz Justina i lecimy.
Opuściłam głowę do dołu, rozpuszczając luzem swoje włosy. Zgarnęłam je do jedności i związałam w koka, który prezentował się zgrabnie na mojej głowie.
-Chcę mu pokazać, że nie może mieć każdej. –wyrzuciłam bez przemyślenia.
-Żartujesz... –przyglądała się mi w zdumieniu.
-Nie. Zaproszę kogoś innego. –uśmiechnęłam się dumna ze swojego pomysłu. –Może to ostudzi jego ego.
-Rób co chcesz –machnęła ręką. –Ja biorę Jasona, bo wiesz... –przysunęła głową do mojego ucha. –Mają tam dużo pokoi. –pokazała mi język, śmiejąc się wniebogłosy.
-Ty pieprzona nimfomanko! –uderzyłam ją w ramię ze śmiechem.
-Daj spokój Chloe, powiedz mi kiedy ty ostatnio kogoś zaliczyłaś. –oblizała wargi.
-Cóż...-zaczęłam, bawiąc się palcami.
-No właśnie. Trochę seksu ci nie zaszkodzi. –uśmiechnęła się i pogłaskała mnie po policzku. Zacmokała ustami i wzruszyła ramieniem.
-Szukaj faceta, bo pan Bieber już kogoś wyhaczył. –kiwnęła głową w prawo. Zwróciłam tam swoje spojrzenie i zacisnęłam usta. Laska była prawie wtopiona w niego. Brunetka z długą kitą przynajmniej do tyłka, obcisłymi, skórzanymi spodniami i łososiowym sweterkiem z dziurami, przez który przebijał jej biały stanik. Czarne szpilki dodawały jej wzrostu. Pewnie cycki pchała mu pod sam nos.
-A to suka... –wychrypiałam.
-Przecież nie jesteście razem, więc o co ci chodzi? –Anastasia, motłoch mojego brata zauważyła moją złość.
I już wiedziałam z jakiej paczki jest przylepa z cyckami.
-To co, nie idziesz na imprezę? –uśmiechnęła się do mnie przeuroczo. Aż zebrało mi się na rzyganie.
-Nie wpieprzaj się, Ana. –Tasha stanęła w mojej obronie. –Idzie, ze mną i ze swoim chłopakiem. –rzuciła jej w twarz.
-Prawda Chloe? –dała mi prosty sygnał do potwierdzenia małego kłamstewka.
-Właśnie tak, dziś wieczorem. Razem. Przecież ja i Bieber...my się tylko kumplujemy. –coś w mojej podświadomości karciło mnie za te słowa. Kumplujemy? Dziewczyno, szalejesz za nim! Och, zamknij się. Dobrze wiesz, że to nie prawda. Miałam w głowie burzę myśli. Jednak ostatecznie wolałam iść niż siedzieć w akademiku i zdychać z nudów. No bo co bym niby miała robić? Oglądać „przyjaciół”, tyjąc kolejne 5kg przy jedzeniu lodów waniliowych? Nie tym razem.
Uśmiechnęłam się do siebie. Nie wiem, czy to pewny uśmiech czy raczej mówiący „poradzisz sobie, jak zawsze”. Jedno i drugie podbudowało mnie na duchu.
-Hej, piękna! –zawołała mnie Natasha. Biegła do mnie z jakąś ulotką w dłoni.
-Impreza na cześć 60-lecia naszej uczelni, z osobą towarzyszącą...idziesz? –uśmiechnęła się.
Nabrałam powietrze w usta. Cholera.
-Hm? No co? –patrzyła na mnie z uśmiechem. –Zabierz Justina i lecimy.
Opuściłam głowę do dołu, rozpuszczając luzem swoje włosy. Zgarnęłam je do jedności i związałam w koka, który prezentował się zgrabnie na mojej głowie.
-Chcę mu pokazać, że nie może mieć każdej. –wyrzuciłam bez przemyślenia.
-Żartujesz... –przyglądała się mi w zdumieniu.
-Nie. Zaproszę kogoś innego. –uśmiechnęłam się dumna ze swojego pomysłu. –Może to ostudzi jego ego.
-Rób co chcesz –machnęła ręką. –Ja biorę Jasona, bo wiesz... –przysunęła głową do mojego ucha. –Mają tam dużo pokoi. –pokazała mi język, śmiejąc się wniebogłosy.
-Ty pieprzona nimfomanko! –uderzyłam ją w ramię ze śmiechem.
-Daj spokój Chloe, powiedz mi kiedy ty ostatnio kogoś zaliczyłaś. –oblizała wargi.
-Cóż...-zaczęłam, bawiąc się palcami.
-No właśnie. Trochę seksu ci nie zaszkodzi. –uśmiechnęła się i pogłaskała mnie po policzku. Zacmokała ustami i wzruszyła ramieniem.
-Szukaj faceta, bo pan Bieber już kogoś wyhaczył. –kiwnęła głową w prawo. Zwróciłam tam swoje spojrzenie i zacisnęłam usta. Laska była prawie wtopiona w niego. Brunetka z długą kitą przynajmniej do tyłka, obcisłymi, skórzanymi spodniami i łososiowym sweterkiem z dziurami, przez który przebijał jej biały stanik. Czarne szpilki dodawały jej wzrostu. Pewnie cycki pchała mu pod sam nos.
-A to suka... –wychrypiałam.
-Przecież nie jesteście razem, więc o co ci chodzi? –Anastasia, motłoch mojego brata zauważyła moją złość.
I już wiedziałam z jakiej paczki jest przylepa z cyckami.
-To co, nie idziesz na imprezę? –uśmiechnęła się do mnie przeuroczo. Aż zebrało mi się na rzyganie.
-Nie wpieprzaj się, Ana. –Tasha stanęła w mojej obronie. –Idzie, ze mną i ze swoim chłopakiem. –rzuciła jej w twarz.
-Prawda Chloe? –dała mi prosty sygnał do potwierdzenia małego kłamstewka.
-Właśnie tak, dziś wieczorem. Razem. Przecież ja i Bieber...my się tylko kumplujemy. –coś w mojej podświadomości karciło mnie za te słowa. Kumplujemy? Dziewczyno, szalejesz za nim! Och, zamknij się. Dobrze wiesz, że to nie prawda. Miałam w głowie burzę myśli. Jednak ostatecznie wolałam iść niż siedzieć w akademiku i zdychać z nudów. No bo co bym niby miała robić? Oglądać „przyjaciół”, tyjąc kolejne 5kg przy jedzeniu lodów waniliowych? Nie tym razem.
Uśmiechnęłam się do siebie. Nie wiem, czy to pewny uśmiech czy raczej mówiący „poradzisz sobie, jak zawsze”. Jedno i drugie podbudowało mnie na duchu.
Natasha chwyciła mnie za rękę, prowadząc do kantyny.
Usiadłyśmy przy stoliku w kącie, by mieć lepszy widok na chłopaków z naszej
szkoły.
-Hm...co powiesz na tego? –wskazała paznokciem na blondyna o błękitnych oczach. Cóż, był przystojny...ale zbyt niski!
-Odpada, on ma w ogóle metr 60?
-W sumie masz rację. A ten? –spytała. Burza kruczoczarnych, kręconych loków przeszła przez korytarz.
-Coś ty! Swoją peruką mógłby robić za mopa. –prychnęłam. –Daj spokój, Tasha, to bez sensu. -westchnęłam ciężko.
-Pójdę coś zamówić. Chcesz coś? –zapytałam.
Uwaga uwaga, szczęście w nieszczęściu! Wpadłam na chłopaka, który zapaćkał mnie swoim burgerem. Był nieco wyższy ode mnie. Miał czarne, krótkie włosy i zielone oczy. Był fanem sportu, co było widać po jego ubiorze. Był idealny.
-Jasna cholera, przepraszam cię. –zaczął wycierać mnie serwetką. Miał kruche palce, niezdarnie paćkał się z sosem na moim dekolcie.
-Daj spokój, nic nie szkodzi. –uśmiechnęłam się do niego.
-Ale przecież...-zauważyłam, jak Justin wchodzi do bufetu.
-Okej, chcesz mi to wynagrodzić? –przybrałam minę typowo głupiej, słodkiej blondynki. Nadgryzłam dolną partię ust i położyłam rękę na jego torsie.
-Pójdziesz ze mną na imprezę, dzisiaj. Odpicuj się, skarbie. –powiedziałam i patrząc prosto w oczy Justina, pocałowałam nowego partnera w policzek.
-Wpadnij po mnie, Marcus. –szepnęłam w uroczym uśmieszku i wycofałam się, kręcąc pewniej biodrami. Czułam się jak bogini!
1:1, skarbie.
Przybiłam z Tashą piątkę. Teraz wystarczy wzbudzić jego zazdrość na imprezie. Żeby aż kipiał ze złości.
Zostało mi jedynie przebrać się z upaćkanej bluzki w coś...bardziej...bardziej. No wiecie, bardziej, bardziej.
-Hm...co powiesz na tego? –wskazała paznokciem na blondyna o błękitnych oczach. Cóż, był przystojny...ale zbyt niski!
-Odpada, on ma w ogóle metr 60?
-W sumie masz rację. A ten? –spytała. Burza kruczoczarnych, kręconych loków przeszła przez korytarz.
-Coś ty! Swoją peruką mógłby robić za mopa. –prychnęłam. –Daj spokój, Tasha, to bez sensu. -westchnęłam ciężko.
-Pójdę coś zamówić. Chcesz coś? –zapytałam.
Uwaga uwaga, szczęście w nieszczęściu! Wpadłam na chłopaka, który zapaćkał mnie swoim burgerem. Był nieco wyższy ode mnie. Miał czarne, krótkie włosy i zielone oczy. Był fanem sportu, co było widać po jego ubiorze. Był idealny.
-Jasna cholera, przepraszam cię. –zaczął wycierać mnie serwetką. Miał kruche palce, niezdarnie paćkał się z sosem na moim dekolcie.
-Daj spokój, nic nie szkodzi. –uśmiechnęłam się do niego.
-Ale przecież...-zauważyłam, jak Justin wchodzi do bufetu.
-Okej, chcesz mi to wynagrodzić? –przybrałam minę typowo głupiej, słodkiej blondynki. Nadgryzłam dolną partię ust i położyłam rękę na jego torsie.
-Pójdziesz ze mną na imprezę, dzisiaj. Odpicuj się, skarbie. –powiedziałam i patrząc prosto w oczy Justina, pocałowałam nowego partnera w policzek.
-Wpadnij po mnie, Marcus. –szepnęłam w uroczym uśmieszku i wycofałam się, kręcąc pewniej biodrami. Czułam się jak bogini!
1:1, skarbie.
Przybiłam z Tashą piątkę. Teraz wystarczy wzbudzić jego zazdrość na imprezie. Żeby aż kipiał ze złości.
Zostało mi jedynie przebrać się z upaćkanej bluzki w coś...bardziej...bardziej. No wiecie, bardziej, bardziej.
~...~
Zakupy z moimi dziewczynami zawsze poprawiały mi humor. I
nie powiem, czułam się...świetnie!
Moja mama jest dziennikarką, tata gliną...nie wiem po kim mam taki charakter, ale profesjonalizm...z pewnością wyrobiłam sobie sama. Na usta sam cisnął mi się uśmiech, kiedy przypominam sobie wzrok Justina patrzącego na mnie i Marcusa. Cóż, jeśli on może...to ja też. Uśmiechnęłam się rozbawiona. Kiedy reszta dziewczyn dalej bawiła się w najlepsze, Natasha zaciągnęła mnie do butiku z bielizną. Wiecie, tą erotyczną.
-Doradzisz mi, prawda? –uśmiechnęła się do mnie podekscytowana i od razu ruszyła w stronę młodego ekspedienta. Zakładam, że był gejem. Blondyn, z zaczesaną grzywką na bok, złotą kamizelką i przewieszoną na szyi metrówką.
-W czym mogę pomóc? –zapytał, a jego policzki od razu nabrały rumieńców. Był stworzony do tej pracy!
-Poszukujemy czegoś seksownego, na dziś wieczór. Rozumiesz, coś...naprawdę gorącego. –Tasha spojrzała na mnie ukradkiem z uśmiechem.
Facet wyglądał na nieco zmieszanego.
-Przepraszam za moją ciekawość, ale...panie tak...razem? –uniósł łuk brwiowy i z zakłopotaniem w dłoniach przeglądał katalog bielizn erotycznych. Wybuchnęłyśmy śmiechem.
-Oczywiście, że nie. Tylko dwa razy w życiu całowałam się z dziewczyną! –rzuciła moja przyjaciółka.
-Tylko? –wytrzeszczyłam oczy.
-Nie patrz tak na mnie, byłam pijana, okej?
-Okej, okej. Wszyscy mamy swoje za uszami. –uśmiechnął się radośnie i wskazał na dwa komplety bielizn. Jeden to czarne, prześwitujące body z wcięciem do pępka i koronkowym wykończeniem. Drugi zaś to krwista czerwień, ze skórzanym gorsetem. Druga już od razu odpada, nie chcę wyjść na kobietę z autostrady.
-Pierwsza? –szepnęła. –Pierwsza. –potwierdziłam.
Mężczyzna przyniósł z magazynu dwa komplety bielizn. Obydwa zapakował do innych torebek.
-Pozwolisz... –uśmiechnęła się do mnie pewnie i wyciągnęła swoją kartę kredytową.
-Na mój koszt, tylko baw się dziś dobrze. –wyszeptała.
Moja mama jest dziennikarką, tata gliną...nie wiem po kim mam taki charakter, ale profesjonalizm...z pewnością wyrobiłam sobie sama. Na usta sam cisnął mi się uśmiech, kiedy przypominam sobie wzrok Justina patrzącego na mnie i Marcusa. Cóż, jeśli on może...to ja też. Uśmiechnęłam się rozbawiona. Kiedy reszta dziewczyn dalej bawiła się w najlepsze, Natasha zaciągnęła mnie do butiku z bielizną. Wiecie, tą erotyczną.
-Doradzisz mi, prawda? –uśmiechnęła się do mnie podekscytowana i od razu ruszyła w stronę młodego ekspedienta. Zakładam, że był gejem. Blondyn, z zaczesaną grzywką na bok, złotą kamizelką i przewieszoną na szyi metrówką.
-W czym mogę pomóc? –zapytał, a jego policzki od razu nabrały rumieńców. Był stworzony do tej pracy!
-Poszukujemy czegoś seksownego, na dziś wieczór. Rozumiesz, coś...naprawdę gorącego. –Tasha spojrzała na mnie ukradkiem z uśmiechem.
Facet wyglądał na nieco zmieszanego.
-Przepraszam za moją ciekawość, ale...panie tak...razem? –uniósł łuk brwiowy i z zakłopotaniem w dłoniach przeglądał katalog bielizn erotycznych. Wybuchnęłyśmy śmiechem.
-Oczywiście, że nie. Tylko dwa razy w życiu całowałam się z dziewczyną! –rzuciła moja przyjaciółka.
-Tylko? –wytrzeszczyłam oczy.
-Nie patrz tak na mnie, byłam pijana, okej?
-Okej, okej. Wszyscy mamy swoje za uszami. –uśmiechnął się radośnie i wskazał na dwa komplety bielizn. Jeden to czarne, prześwitujące body z wcięciem do pępka i koronkowym wykończeniem. Drugi zaś to krwista czerwień, ze skórzanym gorsetem. Druga już od razu odpada, nie chcę wyjść na kobietę z autostrady.
-Pierwsza? –szepnęła. –Pierwsza. –potwierdziłam.
Mężczyzna przyniósł z magazynu dwa komplety bielizn. Obydwa zapakował do innych torebek.
-Pozwolisz... –uśmiechnęła się do mnie pewnie i wyciągnęła swoją kartę kredytową.
-Na mój koszt, tylko baw się dziś dobrze. –wyszeptała.
Och, no jasne, że będę.
PS: Co myślicie nad przeniesieniem tego FF na Wattpada?
________
Chciałam wam serdecznie podziękować za czytanie mojego FF jak i również przeprosić, że nie wywiązuję się z umowy, gdyż w poprzednim tygodniu nie wstawiłam rozdziału, ale za to macie jak w banku-kolejny rozdział już niebawem :)
PS: Co myślicie nad przeniesieniem tego FF na Wattpada?
Genialne!! Czekam z niecierpliwością na nowy rozdział <3 Powodzenia życzę ;)
OdpowiedzUsuńJeej ale oni są słodcy jak tak próbują zwrócić nawzajem na siebie uwagę :D teraz ta impreza huhu:D jak dla mnie na wattpadzie może być ;) rozdział świetny! Do następnego ✌
OdpowiedzUsuńJest świetnie. Mam nadzieję że ta bielizna będzie jednak dla Justina :p. Hm, tu się dobrze czyta Ale jeśli Tobie będzie wygodniej to proszę bardzo. Ja przeniose się z Tobą :)
OdpowiedzUsuńDo nn kochana !:*
Jak dla mnie cokolwiek nie zrobisz i tak będzie super. Opowiadanie mnie wciagnelo na maksa i szczerze? Zamiast uczyć się czytam twoje ff haha: * pisz dalej. (:
OdpowiedzUsuńJezu kocham to! Ta impreza... Cos czuje ze to bedzie początek czegoś wiecej hehehe
OdpowiedzUsuńWiesz nie każdy ma wattpada i nie wiem czy nie zmiejszy sie ilośc czytelników, ale moze tez sie powiększyć. Ja jednak bym wolała na wattpadzie :)
Kocham! Kocham! Kocham!
OdpowiedzUsuńCzekam na next'a! 💕💞
Moim zdaniem tutaj jest lepiej :)
OdpowiedzUsuńCzekalam i jest ! Omg cudowny i daj proszę szybko kolejny !
OdpowiedzUsuńRozdział jak zwykle genialny! A co do Wattpad, to myślę, że to zły pomysł.. Zostań tutaj, będzie o niebo lepiej! Trzymaj się. czekam na next :)
OdpowiedzUsuńKocham to <3
OdpowiedzUsuńKocham! Czekam nn
OdpowiedzUsuń