(Występują treści, które możesz uznać za wulgarne)
Chloe zacisnęła palce na barkach Justina, tłumiąc jęk w jego
ustach. -Justin...-cichy jęk wydobył się z jej warg, które po chwili przygryzła, odchylając głowę w tył. Chłopak obdarowywał jej szyję mokrymi a jakże gorącymi pocałunkami. Jego dłoń wciąż pieściła jej kobiecość, którą wciąż skrywała pod materiałem bielizny. Zwinne, długie palce powoli dotarły do jej środka. Wtedy dopiero rozpoczęła się burza hormonów.
-Shh, skarbie. –wyszeptał brunet do jej ucha, pieszcząc wargami jej kark. –Justin! –krzyknęła Chloe z przepełnienia przyjemności, której nie potrafiła dłużej tłumić.
-Wiem, maleńka...-wychrypiał gardłowym głosem, całując ją a jednocześnie pieścił jej mały skarb, który gotów byłby już eksplodować, gdyby Bieber choć szepnął małe słówko.
Jej dłonie nie potrafiły skupić się na jednej rzeczy przez namiętną dawkę przyjemności. Otworzyła szeroko usta, obejmując mocniej chłopaka za szyję, kiedy ten odszukał palcami jej wrażliwy punkt, który był jak przycisk do ładunku wybuchowego.
Jęknęła, cicho sapiąc tuż przy jego uchu, wplatając palce w jego włosy, szarpiąc nimi jak gdyby pozwoliło jej to na opisanie swoich doznań.
Justin uśmiechnął się pod nosem, nie przerywając pieszczenia jej łechtaczki, kiedy zdał sobie sprawę, jak bardzo blisko jest do szczytu.
-Moja dziewczynka...-szeptał, tuż przy jej uchu, a jego dłoń stale poruszała się w określonym przez niego rytmie. –Jesteś tak mokra...-mówiąc to, podgryzał skórę na jej szyi, liżąc następnie zaczerwienione miejsca języczkiem, który powoli mknął w stronę jej odkrytych piersi.
Gdzie nie gdzie składając okazyjne muśnięcia, brunet podnosił wzrok na jej twarz w celu ujrzenia tego, co jeszcze bardziej go kręciło-jej twarz wyrażająca miliony emocji. –Och. –jęknęła, wzdrygając się, kiedy dotarł do jej piersi. Objął sutek wargami, ssąc go na swój ulubiony sposób.
-O...kurwa...-wyszeptała, łapiąc się obręczy łóżka. Jej plecy wygięły się w łuk, jednak Justin wciąż nie pozwalał jej dojść, jakby stale trzymał dłonie na wodzy jej orgazmu. Być może tym samym chciał się z nią podroczyć, by ich pierwszy raz nie był szybki, zwyczajny...ale cholernie wyjątkowy.
Dreszcze przebiegły po jej ciele, od stóp do głów, kiedy poczuła jak usta chłopaka pieściły zmysłowo jej piersi.
Kiedy przestał, poczuła lekkie rozczarowanie, ale jak się okazało całkiem niepotrzebnie.
Justin patrzył w jej oczy, uśmiechając się pod nosem, kiedy wysunął palce z jej kobiecości, przystawiając je do swoich ust, które oblizały to, co było efektem jego pieszczot.
Chloe odchyliła głowę w tył, opadając na materac. Czuła się tak cholernie dobrze przy nim. Przyciągnęła go do siebie za podbródek, rozchylając jego wargi swoim zwinnym języczkiem, który od razu wprowadziła do ich wnętrza. Bieber jęknął w jej usta, pochylając się nad nią, a jego dłonie wylądowały pomiędzy jej głową.
-Dobrze smakujesz. –wyszeptał, ssąc dolną partię warg dziewczyny. Zarumieniła się, kiedy przyznał jej ten nietypowy, ale cholernie seksowny komplement. Podniosła się na łokciach, obserwując Justina ze zmysłowym uśmiechem. Przechyliła głowę na bok, kiwając podbródkiem w jego stronę, co było dla niego jednoznaczne.
Rozluźnił pasek od swych spodni, które po chwili zdjął i odrzucił na podłogę.
Chloe przywołała go do siebie gestem palca, a kiedy ten posłusznie się zbliżył, objęła go za szyję, powracając do namiętnych pocałunków. Justin przyciągnął ją na swoje kolana, usadawiając ją bliżej swej męskości, o którą dziewczyna całkiem przypadkiem się otarła.
Brunet wymruczał gardłowo, łapiąc ją za tyłek, kiedy ta kręciła się na jego kroczu.
-Mam na ciebie pieprzoną ochotę, wiesz? –szepnął, patrząc w jej oczy z pożądaniem. Dziewczyna oparła dłonie na jego barkach, powoli zsuwając opuszki palców po umięśnionym brzuchu aż do gumki czarno-białych bokserek.
-Więc na co czekasz? –zapytała retorycznie, zahaczając się wargami o jego usta, które rozchyliły się pod tym gestem. Ta laska potrafiła pieprzyć go myślami, zwykłym gestem a nawet spojrzeniem. Nigdy przedtem żadna z jego dziewczyn czy przypadkowych panienek nie potrafiła dotrzeć do tego stopnia. Chloe podbiła jego serce już w momencie, gdy poczuł obowiązek zapewnienia jej bezpieczeństwa. I tak właśnie było. Ona czuła się bezpieczna, a on kochany. Prawdziwie kochany.
Z transu wyrwały go zwinne palce dziewczyny, które zaczepiły o gumkę, odchylając ją i powoli zsuwając. Kiedy znów ujrzała jego męskość prezentującą się w całej okazałości, uśmiechnęła się do siebie i spojrzała w oczy chłopaka, sunąc opuszkami palców po tym, co już za chwilę miało należeć do niej.
Brunet przygryzł dolną wargę, wyciągając prezerwatywę i oderwał kawałek folii zabezpieczającej. Wyciągnął z niej gumkę i przy pomocy kobiecej dłoni nałożył ją na swoją męskość.
Przyciągnął do siebie Chloe, trzymając pewnie dłonie na jej udach. Będąc już w pewnej gotowości, dziewczyna nieprzerwanie patrząc mu w oczy, powoli osunęła się na niego z jękiem rozkoszy, który wydobył się z jej ust. Zatrzymała ręce na jego ramionach, przyciskając swoje czoło do jego.
-Wszystko w porządku? –zapytał, głaszcząc kciukami jej uda. Dziewczyna przygryzła wargę i pokiwała głową, a kiedy Justin poruszył biodrami w przód, mocniej owinęła dłonie wokół jego szyi, cicho pojękując, jakby w ten sposób próbowała przyzwyczaić się do jego obecności w niej.
Justin oblizał usta, kładąc ręce na jej plecach.
Chloe rozkosznie zajęczała mu w usta, kiedy zaczął się w niej poruszać. Chłopak schował twarz w jej piersiach, obdarowując je pocałunkami, które przyprawiły dziewczynę o falę dreszczy w całym ciele.
Kiedy minął ból, przyjemne uczucie zrodziło się w jej podbrzuszu, a hamulce puściły im obojgu, brunetka złapała Biebera za nadgarstki i popchnęła go na łóżko, pewniej usadawiając się na nim. Splotła ich palce i mocniej ścisnęła jego dłonie, próbując przejąć nad nim wodze. Posłała mu uroczy uśmiech, składając pocałunki na jego szyi, szczęce, powoli sunąc do jego warg, których była spragniona. Stłumiła w nich jęki, kiedy zaczęła się na nim szybciej poruszać.
Justin odchylił głowę, próbując utrzymać ręce w jednej pozycji, nad swoją głową, kiedy dziewczyna namiętnie go ujeżdżała. Sam niemalże odpływał w przepełnieniu przyjemności, zaciskając powieki, a z jego ust wydobył się gardłowy jęk.
-Kurwa mać...-jego warknięcia mieszały się z jej pojękiwaniami, niszcząc jakiekolwiek bariery między nimi.
Chloe wyprostowała się na nim i odrzuciła włosy do tyłu, zaczesując wszystkie kosmyki. Położyła ręce na jego torsie i poruszała biodrami raz wolno a raz przyśpieszając do tego stopnia, że brakowało jej powietrza. Zajęczała rozkosznie, ściskając mięśnie swojej łechtaczki na jego męskości, sprawiając sobie jak i jemu jednocześnie cholernie przyjemnych doznań.
-Justin...-wyszeptała, kiedy to on przejął kontrolę nad nią. Teraz to on był na górze a ona pod nim.
-Ja pierdolę. –wychrypiał, poruszając się w niej i całując jej szyję, rozpalając ją do czerwoności. –Kocham cię, tak bardzo mocno cię kocham. –wyszeptał do jej ucha, wchodząc w nią do samego końca, przez co Chloe zacisnęła wokół niego nogi. Głośne pojękiwania wydobywały się z jej ust, przez co Justin stał się bardziej pewny w tym co robi. Poruszał się w niej coraz to szybciej, czując, że oboje są blisko szczytu. Brunetka wbiła paznokcie w jego plecy, na co ten wysyczał coś pod nosem, chowając twarz w zagłębieniu jej szyi.
Od szczytu dzieliły ich dosłownie sekundy.
Justin poruszył się w niej jeszcze kilka razy i...oooch.
Jej ciałem wstrząsnął niesamowity dreszcz, który przyprawił ją o chwilową utratę świadomości. Mocniej objęła go za szyję, próbując zapanować nad swoim oddechem. Ciężar ciała Justina spoczył na niej, jednak niespecjalnie mocno, ponieważ po chwili ułożył się obok niej. Wyrzucił zużytą prezerwatywę do kosza. Oblizał wargi i głęboko odetchnął, przeczesując palcami swoje włosy. Mocniej objął dziewczynę ramieniem i przycisnął do siebie, jakby była jego największym skarbem, którego już nigdy nie chciał stracić.
-Moja dziewczynka. –wyszeptał, a Chloe spojrzała na niego ze zmęczonym uśmiechem, kiedy ten przycisnął usta do jej czoła. Przejechała dłonią po jego nagim torsie, zatrzymując ją na wysokości jego brzucha.
-Ja ciebie też. –odpowiedziała w końcu, na co chłopak cicho się zaśmiał. Ułożyła się na nim tak, że miała głowę na jego klatce piersiowej, a jego noga swobodnie leżała pomiędzy jej nogami. Justin głaskał ją po policzku, przesuwając rękę na jej plecy.
-Możesz mi coś obiecać? –zapytała po pewnym czasie,
przerywając ciszę, która w niczym im nie przeszkadzała, a raczej ich
uzupełniała. Brunet podniósł głowę, kładąc pod nią swoje ramię, by mieć lepszy
widok na jej twarz. –Hm? –wymamrotał, krocząc palcami po jej kręgosłupie.
Dziewczyna westchnęła, oblizując suche wargi, tym samym myśląc nad słowami, które siedziały w jej głowie. Może to zabrzmi pieprzenie jak z bajki czy chorego romansidła, ale...
-Nie zostawisz mnie? –szepnęła, nie podnosząc na niego wzroku. Wolała raczej wsłuchiwać się w bicie jego serca.
Justin przełknął ślinę, przyglądając się jej w milczeniu.
-Nie odejdziesz bez słowa? –dodała, zamykając oczy.
Prawdę mówiąc, „praca” (jeśli tak można nazwać działanie w służbach specjalnych Navy czy Delty), którą narzucił mu szef policji, nie była czymś, co mogłaby jemu samemu zapewnić bezpieczeństwo. Po prostu rób wszystko, tylko nie umieraj. Ani nie pozwalaj innym umrzeć.
-Chloe...-zaczął Justin, zastanawiając się nad tym czy powiedzieć jej teraz czy później... –Obiecuję. –dodał niekoniecznie pewnym siebie głosem, mocniej obejmując ją ramionami.
Brunetka uśmiechnęła się do siebie, czując się już całkowicie spokojna, jakby byli sami w przestrzeni. Tylko oni i nic pomiędzy.
-Chciałbyś mieć dziecko? –zapytała Chloe, co było kompletnie wyrwane z kontekstu. Justin uniósł łuk brwiowy w kompletnym zaskoczeniu.
-Co?
-...no wiesz, takiego maluszka. Naszego maluszka. –zaczęła z lekkim uśmiechem wymalowanym na jej twarzy.
Brunet przejechał ręką po swoich włosach, wypuszczając świst powietrza ze swoich ust.
-Chloe... –zaczął, jednak brunetka od razu mu przerwała.
-Wiem, to głupie. Przepraszam. –pokręciła głową, przykrywając się pościelą.
Chłopak westchnął i objął ją ramieniem, całując jej kark, jakby próbował ją tym uspokoić.
-Nie zrozum mnie źle. –szepnął, chwytając ją za dłoń. –W moim życiu nie ma miejsca na dziecko. –uzupełnił swoją myśl, głaszcząc kciukiem jej kłykcie.
Chloe pokiwała głową i złożyła pocałunek na jego ręce.
-To zrozumiałe. Nie wiem co sobie myślałam, po prostu...
-Daj spokój. –uśmiechnął się i pocałował ją w tył głowy. –Moje słoneczko. –szepnął do jej ucha, na co brunetka cicho się zaśmiała.
Całą sielankę przerwał dzwonek telefonu Justina. Warknął pod nosem i odwrócił się na plecy, głośno wzdychając.
Chloe obróciła się w jego stronę z uśmiechem na ustach, obserwując jego reakcję. Podniósł z podłogi swoje spodnie i wyjął z kieszeni telefon, a jego mina znacznie pobladła. Potarł wargą o wargę, odbierając połączenie.
-Halo?
-Justin, ja...-usłyszał w słuchawce kompletnie załamany głos, przez co ledwo utrzymał się na nogach. –Ja przepraszam...
-Taya? –Justin zmarszczył brwi, próbując skupić się na rozmowie z nią, a Chloe od razu uniosła głowę, jakby wyczuła, że coś jest nie na rzeczy.
-Taya co się dzieje?
Zamiast odpowiedzi usłyszał stłamszony szloch, jakby na siłę próbowała powstrzymać dławiące ją łzy.
-Justin, Charlie...on...-stale przerywały jej zachłyśnięcia od łez, jakby próbowała łapać oddech.
-Co z nim? –zapytał, przełykając ślinę.
I wtedy płacz kobiety stał się coraz głośniejszy.
-Mój Charlie...Justin, on nie żyje. –kiedy wypowiedziała te słowa, Justin od razu usiadł, jakby od tego zrobiło mu się zdecydowanie słabo. Chloe położyła dłoń na jego ramieniu, przypatrując się jemu bocznemu profilowi twarzy w zamyśleniu.
Zanim Justin przerwał dręczącą ich ciszę, oblizał usta i przetarł ręką twarz.
-Gdzie jesteś? –zapytał, a dziewczyna od razu się od niego odsunęła z westchnięciem.
-W szpitalu, miałam rozpoznawać ciało...-powiedziała łamiącym się głosem. -Byłam pewna, że jest bezpieczny. Że nic mu nie będzie. –zapłakała gorzko, przez co Justin musiał skupiać się na tym co mówi.
-Wiesz jak to się stało? –zapytał chłopak, wsuwając na siebie bokserki. Przyciągnął do siebie jeansy i założył je, jedną dłonią zapinając pasek od spodni. Westchnął i przegryzł wargę, znów siadając na łóżku.
-Wyłowili go z rzeki dziś rano. –szepnęła, a jej głos stale drżał. –Ja nie wiem...jak to się stało? –załkała, wypuszczając świst powietrza z ust.
-Taya...spokojnie. –powiedział Justin, odchylając głowę do tyłu. –Postaram się być jak najszybciej potrafię. –powiedział, wiedząc, że robi to wbrew sobie i wbrew Chloe.
Kiedy widział, jak ta wyszła już całkiem ubrana z pokoju, Justin chciał za nią wyskoczyć, ale...
-Muszę kończyć. –odezwał się. -Dam znać, kiedy będę. –odpowiedział, rozłączając się i schował telefon do kieszeni. Założył na siebie koszulkę i ruszył za brunetką.
-Chloe...-powiedział, patrząc na dziewczynę, która zaczęła ubierać na siebie kurtkę. –Co ty robisz? –mruknął niezrozumiale.
-Jadę z tobą. –odpowiedziała, co zabrzmiało jak oznajmienie, które nie przyjęłoby żadnej formy sprzeciwu.
-Nie możesz. Twój ojciec przecież...
-Jego tu nie ma. –wzruszyła ramionami, zakładając buty.
-Ale ja tu jestem. –mruknął, podchodząc do niej bliżej. –Nigdzie nie jedziesz. –mruknął podobnym tonem co ona, krzyżując dłonie na piersi.
-Powiedziałeś, że mnie nie zostawisz. –wytknęła mu palec, patrząc mu prosto w oczy.
-Chloe, to inna sytuacja. –pokręcił głową. –Nie jedziesz.
-Jadę. –zacisnęła usta, chwytając za torebkę.
-Chloe...
-Obiec...
-Powiedziałem, kurwa, że nigdzie nie jedziesz! –wydarł się, rzucając jej torebkę na ziemię z impetem, na co dziewczyna gwałtownie się od niego odsunęła.
Przełknęła ślinę, wodząc niezrozumiałym wzrokiem po jego twarzy. Jej oczy się zaszkliły, a usta zadrżały.
-Chloe ja...-szepnął Justin.
-Nie. –pokręciła głową, podnosząc torebkę z ziemi.
-Idź. –uniosła delikatnie rękę w górę i wróciła do swojego pokoju.
Chłopak głośno westchnął, żałując swojego wybuchu agresji, jednak są sprawy ważne i ważniejsze. I ta sytuacja właśnie taka była.
Wsadził dokumenty do tylnej kieszeni i wyszedł z domu.
Dziewczyna westchnęła, oblizując suche wargi, tym samym myśląc nad słowami, które siedziały w jej głowie. Może to zabrzmi pieprzenie jak z bajki czy chorego romansidła, ale...
-Nie zostawisz mnie? –szepnęła, nie podnosząc na niego wzroku. Wolała raczej wsłuchiwać się w bicie jego serca.
Justin przełknął ślinę, przyglądając się jej w milczeniu.
-Nie odejdziesz bez słowa? –dodała, zamykając oczy.
Prawdę mówiąc, „praca” (jeśli tak można nazwać działanie w służbach specjalnych Navy czy Delty), którą narzucił mu szef policji, nie była czymś, co mogłaby jemu samemu zapewnić bezpieczeństwo. Po prostu rób wszystko, tylko nie umieraj. Ani nie pozwalaj innym umrzeć.
-Chloe...-zaczął Justin, zastanawiając się nad tym czy powiedzieć jej teraz czy później... –Obiecuję. –dodał niekoniecznie pewnym siebie głosem, mocniej obejmując ją ramionami.
Brunetka uśmiechnęła się do siebie, czując się już całkowicie spokojna, jakby byli sami w przestrzeni. Tylko oni i nic pomiędzy.
-Chciałbyś mieć dziecko? –zapytała Chloe, co było kompletnie wyrwane z kontekstu. Justin uniósł łuk brwiowy w kompletnym zaskoczeniu.
-Co?
-...no wiesz, takiego maluszka. Naszego maluszka. –zaczęła z lekkim uśmiechem wymalowanym na jej twarzy.
Brunet przejechał ręką po swoich włosach, wypuszczając świst powietrza ze swoich ust.
-Chloe... –zaczął, jednak brunetka od razu mu przerwała.
-Wiem, to głupie. Przepraszam. –pokręciła głową, przykrywając się pościelą.
Chłopak westchnął i objął ją ramieniem, całując jej kark, jakby próbował ją tym uspokoić.
-Nie zrozum mnie źle. –szepnął, chwytając ją za dłoń. –W moim życiu nie ma miejsca na dziecko. –uzupełnił swoją myśl, głaszcząc kciukiem jej kłykcie.
Chloe pokiwała głową i złożyła pocałunek na jego ręce.
-To zrozumiałe. Nie wiem co sobie myślałam, po prostu...
-Daj spokój. –uśmiechnął się i pocałował ją w tył głowy. –Moje słoneczko. –szepnął do jej ucha, na co brunetka cicho się zaśmiała.
Całą sielankę przerwał dzwonek telefonu Justina. Warknął pod nosem i odwrócił się na plecy, głośno wzdychając.
Chloe obróciła się w jego stronę z uśmiechem na ustach, obserwując jego reakcję. Podniósł z podłogi swoje spodnie i wyjął z kieszeni telefon, a jego mina znacznie pobladła. Potarł wargą o wargę, odbierając połączenie.
-Halo?
-Justin, ja...-usłyszał w słuchawce kompletnie załamany głos, przez co ledwo utrzymał się na nogach. –Ja przepraszam...
-Taya? –Justin zmarszczył brwi, próbując skupić się na rozmowie z nią, a Chloe od razu uniosła głowę, jakby wyczuła, że coś jest nie na rzeczy.
-Taya co się dzieje?
Zamiast odpowiedzi usłyszał stłamszony szloch, jakby na siłę próbowała powstrzymać dławiące ją łzy.
-Justin, Charlie...on...-stale przerywały jej zachłyśnięcia od łez, jakby próbowała łapać oddech.
-Co z nim? –zapytał, przełykając ślinę.
I wtedy płacz kobiety stał się coraz głośniejszy.
-Mój Charlie...Justin, on nie żyje. –kiedy wypowiedziała te słowa, Justin od razu usiadł, jakby od tego zrobiło mu się zdecydowanie słabo. Chloe położyła dłoń na jego ramieniu, przypatrując się jemu bocznemu profilowi twarzy w zamyśleniu.
Zanim Justin przerwał dręczącą ich ciszę, oblizał usta i przetarł ręką twarz.
-Gdzie jesteś? –zapytał, a dziewczyna od razu się od niego odsunęła z westchnięciem.
-W szpitalu, miałam rozpoznawać ciało...-powiedziała łamiącym się głosem. -Byłam pewna, że jest bezpieczny. Że nic mu nie będzie. –zapłakała gorzko, przez co Justin musiał skupiać się na tym co mówi.
-Wiesz jak to się stało? –zapytał chłopak, wsuwając na siebie bokserki. Przyciągnął do siebie jeansy i założył je, jedną dłonią zapinając pasek od spodni. Westchnął i przegryzł wargę, znów siadając na łóżku.
-Wyłowili go z rzeki dziś rano. –szepnęła, a jej głos stale drżał. –Ja nie wiem...jak to się stało? –załkała, wypuszczając świst powietrza z ust.
-Taya...spokojnie. –powiedział Justin, odchylając głowę do tyłu. –Postaram się być jak najszybciej potrafię. –powiedział, wiedząc, że robi to wbrew sobie i wbrew Chloe.
Kiedy widział, jak ta wyszła już całkiem ubrana z pokoju, Justin chciał za nią wyskoczyć, ale...
-Muszę kończyć. –odezwał się. -Dam znać, kiedy będę. –odpowiedział, rozłączając się i schował telefon do kieszeni. Założył na siebie koszulkę i ruszył za brunetką.
-Chloe...-powiedział, patrząc na dziewczynę, która zaczęła ubierać na siebie kurtkę. –Co ty robisz? –mruknął niezrozumiale.
-Jadę z tobą. –odpowiedziała, co zabrzmiało jak oznajmienie, które nie przyjęłoby żadnej formy sprzeciwu.
-Nie możesz. Twój ojciec przecież...
-Jego tu nie ma. –wzruszyła ramionami, zakładając buty.
-Ale ja tu jestem. –mruknął, podchodząc do niej bliżej. –Nigdzie nie jedziesz. –mruknął podobnym tonem co ona, krzyżując dłonie na piersi.
-Powiedziałeś, że mnie nie zostawisz. –wytknęła mu palec, patrząc mu prosto w oczy.
-Chloe, to inna sytuacja. –pokręcił głową. –Nie jedziesz.
-Jadę. –zacisnęła usta, chwytając za torebkę.
-Chloe...
-Obiec...
-Powiedziałem, kurwa, że nigdzie nie jedziesz! –wydarł się, rzucając jej torebkę na ziemię z impetem, na co dziewczyna gwałtownie się od niego odsunęła.
Przełknęła ślinę, wodząc niezrozumiałym wzrokiem po jego twarzy. Jej oczy się zaszkliły, a usta zadrżały.
-Chloe ja...-szepnął Justin.
-Nie. –pokręciła głową, podnosząc torebkę z ziemi.
-Idź. –uniosła delikatnie rękę w górę i wróciła do swojego pokoju.
Chłopak głośno westchnął, żałując swojego wybuchu agresji, jednak są sprawy ważne i ważniejsze. I ta sytuacja właśnie taka była.
Wsadził dokumenty do tylnej kieszeni i wyszedł z domu.
Uwielbiam!
OdpowiedzUsuńDużo weny miś!😂😚👌💞💜🌸/mrrAleksnadra
Justin nie powinien byl tak robic,rozdzial swietny💞💞💞
OdpowiedzUsuńhxsjsjxnjxnzjxkdxj rozdzial idelany jezujezuuu *-*
OdpowiedzUsuńJustin kiepsko się zachował, ale poza tym.. Świetnie :')
OdpowiedzUsuńMaj gasz *-* aż mi czasami wstyd jak patrze sie na twoje opowiadania... A potem na moje :')
OdpowiedzUsuńWyszło genialnie. Szkoda że Justin zrobił jak zrobił bo liczyłam ze jakoś wspólnie skończą ten dzień. Do nn
OdpowiedzUsuńAww jest super! Nie spodziewałam się tego *.* Boże, kocham to opowiadanie. Jedno z listy "trzeba przeczytać przed śmiercią" xd
OdpowiedzUsuńjest swietnie, serio, chce juz nowy :p
OdpowiedzUsuńPolecono mi twojego ff i chcialam przeczytac dopiero, gdy cale opowiadanie sie pojawi ale niestety albo stety nie wytrzymalam!
OdpowiedzUsuńTo jedno z najlepszych opowiadan jakie czytalam! Super jest, powodzenia w pisaniu nastepnych ff i odcinkow. A wlasnie.. To wtoj pierwszy ff? Duzo weny!
Tak, to moje pierwsze ff :). Dziękuję Ci bardzo :).
UsuńSuper, czekam na next
OdpowiedzUsuńKiedy nowy rozdział? :D <3
OdpowiedzUsuń