poniedziałek, 30 marca 2015

Rozdział 13

*POV Chloe*
Szczerze mówiąc, kolejne noce nie należały do najspokojniejszych. Spróbuj zasnąć z myślą, że jesteś obserwowany z każdej strony. Justin kazał mi zachowywać nie naturalnie, jakbym wciąż żyła w niewiedzy. Nie było to dla mnie łatwe, ale sądzę, że dałam radę.
Jason od tamtej pory nie spał u Natashy. Ciągle ją gdzieś wyciągałam, żeby tylko nie siedzieć w tym obserwatorium. Więc tyle dobrego dla mnie. Dla nas.
Związałam włosy w kucyk i założyłam na siebie kremowy płaszczyk, powoli szykując się do wyjścia na zajęcia.
Z Justinem czułam się tak, jakbym miała prywatnego ochroniarza. Co było całkiem zabawne. Stawiał się równo o wskazanej godzinie, żeby odprowadzić mnie pod same wejście do uczelni i tak samo odbierał mnie z niej. Nawet jeśli między akademikiem a szkołą jest zaledwie 200 metrów do przejścia.
Za każdym razem, kiedy mój chłopak trzymał mnie za rękę lub całował na pożegnanie na oczach szkolnych dziwek i reszty lasek, które zżerały go wzrokiem, czułam się, jakbym odbierała trofeum. To cudowne uczucie, kiedy mężczyzna zaznacza, że jesteś jego i niech lepiej nikt nie próbuje mu Ciebie odebrać. Przygryzłam wargę, kiedy patrzył mi w oczy. Jedną dłoń położył mi na karku, a drugą przyciągnął mnie jeszcze bliżej do siebie. Och, Erosie, mój bożku. Mój żołądek zdążył przebiec maraton, a serce przeżywało stan przed zawałowy, kiedy mnie całował. Smakował miętą. Mięta z domieszką papierosów.
Przejechał kciukiem po moim policzku, przez co wtuliłam go w jego dłoń. Cieszyłam się, że mogę go mieć. Cholera, tak strasznie się cieszyłam.
-Do potem. –wymruczał mi w usta z uśmiechem. –Zadzwoń, gdyby coś się działo. –złożył pocałunek na moim czole i splótł nasze palce.
-Codziennie tak mówisz, a jakoś nigdy nic się nie dzieje. –wywróciłam oczami, opierając się o ścianę budynku. Zaśmiał się i przechylił głowę w bok.
-To źle, że chcę, by moja dziewczyna była bezpieczna? –oblizał usta, a jego czekoladowe perełki śmiały się do mnie.
Nazwał mnie swoją dziewczyną. Och, zawale serca, czy to ty?
Pokręciłam przecząco głową i zmarszczyłam nos, na co Justin się roześmiał.
-Jestem w szkole, co może mi się tutaj stać? Poza tym, jestem z Tashą. –powiedziałam, na co chłopak od razu się skrzywił. Jego wzrok skupił się w zupełnie innym miejscu.
-Idzie ten skurwiel. –warknął, odpychając się dłonią od ściany. Wydawało się czuć tę napitą atmosferę, kiedy oboje cisnęli piorunami w swoim kierunku, mierząc się wzrokiem.
-Justin...-ujęłam go za podbródek i pocałowałam go w usta. –Nie przejmuj się, proszę. –uśmiechnęłam się do niego delikatnie.
Wciąż na mnie nie patrzył, będąc myślami zupełnie gdzie indziej.
Przygryzłam wnętrze policzka i westchnęłam. –No nic, miłego dnia. –szepnęłam, odwracając się. Kiedy chciałam już wejść do środka, poczułam, jak coś odciągnęło mnie z powrotem. Wpadłam na Justina, który miał na ustach chytry uśmieszek.
-Nie pożegnasz się ze mną? –uniósł wyzywająco łuk brwiowy. Przegryzłam wargę i oplotłam jego szyję rękoma. Położył dłonie na moich udach, całując mnie z czułością. Znów sprawił, że zabrakło mi tchu, a myśli odpływały w najskrytsze i najbardziej zbereźne zakątki mojego umysłu.
Oparł czoło na moim i oblizał usta w seksownym uśmiechu.
-Miłego dnia, piękna. –puścił do mnie oczko, przez co znów czułam się jak zakochana małolata. Policzki oblały się rubinem, a nieśmiałe oczy zbłądziły na dół.

Ruszyłam w kierunku wejścia, wiedząc, że to będzie cudowny dzień.
~...~
Podczas wykładu z jednej z dziedzin medycyny starałam się skupić swoją uwagę wyłącznie na zajęciach. Uważnie zapisywałam notatki, próbując zapamiętać jak najwięcej informacji, żeby wieczorem mieć czas dla Justina. Im go więcej, tym lepiej. Przygryzłam końcówkę ołówka w zamyśleniu. Nagle na mojej podstawce na zeszyt pojawiła się karteczka. Od Tashy.
„O co chodzi Justinowi?”
Oblizałam usta i spojrzałam na nią pobłażliwym wzrokiem. Wykonała gest ramionami w stylu „no co?”

Cholera. Ona też wyczuła burzliwą atmosferę pomiędzy tą dwójką. To przybrało formę Trójkąta Bermudzkiego. A Tasha jest ofiarą w środku. Zastanowiłam się chwilę nad odpisaniem jej.
„Nie wiem. Wiesz, chłopacy i ich ego. Każdy powód jest dobry do awantury.”
Zwinęłam karteczkę i odrzuciłam ją w kierunku przyjaciółki. Mam nadzieję, że nie będzie o to wypytywać milion razy. Prosiłam Justina, żeby nic jej nie mówił. Jest na zabój zakochana w Jasonie, a gdyby się dowiedziała jakie z niego ziółko...

Wiem, że nie zachowuje się w tym momencie jak przyjaciółka, ale...uwierzcie mi, nie ma nic gorszego, niż widok osoby, którą kochacie, przyklejoną kilka dni do poduszki i ryczącą w poszewkę. I to wmawianie „tego kwiatu jest pół światu”.
„A trzy czwarte chuja warte”-zaśmiałam się w myślach, kręcąc przy tym głową.
Karteczka znów pojawiła się na moim stoliku.
„Dobrze, że to nic takiego, bo zaprosiłam dzisiaj Jasona do siebie.”
Uderzyłam pięścią w fotel, przeklinając pod nosem. Że też sobie wybrałaś wieczór, dziewczyno.
-Panno Blackwell. –zwrócił się do mnie profesor. –Jeśli Pani taka wyrywna, to zapraszam do rozwiązania reakcji. –dodał, drwiąco się do mnie uśmiechając.
-Naprawdę, nie trzeba. –pokręciłam głową, powracając do notowania.
-Nalegam. –przymrużył powieki. Wywróciłam oczami i rzuciłam długopis na stolik.
-Wielkie dzięki. –mruknęłam, mierząc wzrokiem dziewczynę.
Szczęśliwie uratował mnie dzwonek. Cholera, głupi to jednak ma szczęście. Schowałam notes i książkę do torby, wychodząc z Sali podminowana.
-Chloe, zaczekaj! –zawołała Tasha.
-Jaki jest twój problem? –zmarszczyłam czoło i odwróciłam się do niej, wyrzucając ręce w powietrze.
Patrzyła na mnie nie zrozumiałym wzrokiem, oblizując wargi.
-Ja...-wydukała zmieszana, kręcąc głową.
-Chłopaki się kłócą, ale czy my też musimy? –zapytała, podchodząc do mnie bliżej. Przełknęłam ślinę.
Prawdę mówiąc, to miała racje. Szkoda tylko, że nie znasz powodu dla którego się kłócą, kochana.
-Masz rację, nie zachowujmy się jak rozpieszczone małolaty. –pokręciłam głową i uśmiechnęłam się delikatnie. Wręcz z wymuszeniem. Muszę trzymać ją blisko siebie, ona tak samo jak i ja bardzo tego teraz potrzebujemy.
-Idę do bufetu, chcesz coś? –uniosłam łuk brwiowy i sięgnęłam do torebki, szukając portfela.
-Nie, dzięki. Byłam rano. Będę na dziedzińcu. –odpowiedziała. Wzruszyłam ramionami i ruszyłam w wyznaczonym przez siebie kierunku.
Cholera, czyżbym znów go zgubiła? Przeklęłam się w myślach i wywróciłam oczami. No nic.
Podeszłam do swojej szafki na korytarzu, gdzie rano przed dzwonkiem zdążyłam schować jogurt i jagodziankę. Kiedy wykręciłam odpowiedni kod, ktoś przysłonił mi oczy. Uśmiechnęłam się pod nosem i cicho zaśmiałam.
-Justin, przecież wiesz, że kończę dopiero za...-odebrało mi mowę, kiedy ujrzałam do kogo należały ów dłonie.
-Niespodzianka! –blondyn z rozczochraną grzywą uśmiechnął się do mnie szyderczo.
Ten sam, co ugodził Justina nożem.
Wolałam się nie odzywać ani słowem. Trzasnęłam drzwiczkami od szafki i chwyciłam za torbę, chcąc odejść w swoim kierunku. Wolę głodować niż gadać z tym psychopatą.
-Hej, hej. Nie tak szybko. –zacisnął rękę wokół mojego nadgarstka i przyciągnął do siebie. –Jeszcze z tobą nie skończyłem.
-Ale ja z tobą tak. –warknęłam, wyrywając rękę z jego uścisku.
Uniósł łuk brwiowy i z drwiącym uśmiechem przechylił głowę w bok.
-Kotek pokazuje pazurki? To lubię. –wymruczał, mierząc mnie wzrokiem. Wywróciłam oczami, odsuwając się od niego na znaczącą odległość. Ale nawet to nie było dla niego problemem.
-Dobra, kim ty do cholery jesteś i co robisz w mojej szkole? –zmarszczyłam brwi, krzyżując dłonie na piersi.
-Twojej szkole? –rozejrzał się dookoła, rozkładając ręce na boki. –Cóż, od dziś to także moja szkoła. –zadrwił z uśmiechem i przybliżył dłoń do mojego policzka, jeżdżąc po nim kciukiem.
-Z taką dziewczyną będzie mi się świetnie pracować. –szeptał, oblizując wargi. Odsunęłam od siebie jego łapę, patrząc na niego wzrokiem pełnym obrzydzenia.
-Dlaczego jesteś tak nie miła? –rzucił irracjonalnie. –Mam coś twojego. –dodał, wyciągając z tylnej kieszeni kremowy portfel. MÓJ kremowy portfel.
-Skąd ty...-zatkało mnie. W tej chwili byłam kompletnie zagubiona w toku myślenia. Złapałam za portfel i otworzyłam go. –Spokojnie, nie ruszałem kasy ani karty. –przewrócił oczami.
-Za to twój dowód bardzo mi się przydał. Przynajmniej wiem, gdzie cię szukać, kiedy nie będziesz grzeczna. –poruszył komicznie brwiami. Miałam szczerą ochotę przywalić mu w pysk, choć wiedziałam, że to nie jest rozwiązaniem. Teraz codziennie będzie mnie nachodził? No po prostu świetnie.
-A jak tam chłopak? –uniósł głowę, a jego oczy były przepełnione mściwością i czystą ironią. –Rana się zagoiła? –przegryzł wargę, próbując zatrzymać śmiech.
Wciąż milczałam, rozglądając się nerwowo po korytarzu. Wyczuł to. Wyczuł mój strach. Podszedł bliżej, przypierając mnie do ściany. Czułam na sobie jego ciężar.
-Nie dziwię mu się. –wyszeptał, patrząc mi w oczy. Jego wzrok od razu spadł na moje usta i coraz to niżej.
-Za takie ciało sam bym chętnie dał się zabić. –wymruczał, a mnie puściły nerwy. Wymierzyłam mu siarczysty policzek. Blondyn odchylił głowę na bok i wykrzywił usta.
Wściekł się. Jego oczy go zdradziły.
-Słuchaj, mała. –złapał mnie za nadgarstki i przyciągnął do siebie.
-Jeszcze jeden twój pierdolony błąd. –zbliżył się do mojego ucha. Zadrżałam w przerażeniu. –A twoja przyjaciółeczka będzie wydrapywać wyjście z trumny, kilka metrów pod ziemią. –mlasnął mnie wargami w szyję i odsunął, przygryzając wargę. Poczułam obrzydzenie. Zebrało mi się na wymioty.
-Nie dotykaj mnie. –zagroziłam, wymykając się spod jego ramion. –Tylko ostrzegam. –przegryzł wargę i uniósł dłonie w ramach protestu.
-Przed czym? –cholera, dzięki Bogu. Lucas wydawał się być zdenerwowany, patrząc na mojego napastnika.
-Przed sobą samą. –zadrwił. –Dziewczynka jeszcze kiedyś zrobi sobie krzywdę. –mruknął, trącąc mojego brata ramieniem. Luke patrzył na mnie osądzającym wzrokiem.
-W coś ty się znowu wpakowała? –skrzyżował ręce, przechylając głowę do boku. Tak samo, jak zawsze robił to tata.
-Lucas ja...
Przerwał mi, uderzając pięścią w szafkę. Podskoczyłam z przerażenia.
-Posłuchaj mnie uważnie. –zmarszczył czoło, nie odrywając osądzającego spojrzenia z mojej twarzy.
-Nie mieszaj się tam, gdzie cię nie chcą. Ani tam, gdzie ja nie chcę cię widzieć. –wytknął mi ostrzegawczo palec.
-I trzymaj się z daleka od Biebera.
Uniosłam głowę i otworzyłam szerzej oczy. –Co proszę?
-To co słyszałaś. –warknął, a jego dłonie drgnęły, zwijając się w pięści.
-O nie. Nie będziesz mi mówił co mam robić. –syknęłam, odwracając się do wyjścia z tego gówna.
To ma być cudowny dzień?!
Z irytacją kopnęłam w drewnianą osłonę grzejnika. Kurwa mać.
-Ej, ej. Młoda damo! –skarcił mnie głos rektora. Przewróciłam oczami i pokręciłam głową, mrucząc coś w stylu „przepraszam”.

Westchnęłam głośno, kiedy wyszłam na zewnątrz. Widziałam Justina stojącego przy swoim samochodzie. Był wpatrzony w coś, co prawdopodobnie było na dziedzińcu. Chrząknęłam cicho, chcąc zwrócić na siebie jego uwagę.
Kiedy mnie zobaczył, zamrugał kilka razy, jakbym właśnie wyrwała go z jakiegoś transu.
-Cześć, piękna. –uśmiechnął się do mnie i wyszedł mi na spotkanie, porywając mnie w swoje ramiona. –Jak było w szkole? –zapytał, całując mnie na przywitanie.
W głębi duszy westchnęłam. Nie mogę mu powiedzieć o tym co dziś się stało. Załóżmy, że to się nie wydarzyło. Nie chcę ryzykować tym, co blondyn miał na myśli.
-Dobrze. –szepnęłam, zatracając się w jego ramionach. Tylko on potrafił sprawić, że zapominałam o problemach. A tego właśnie teraz potrzebowałam. 

9 komentarzy:

  1. czekam na kolejny rozdział <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Drama time. Lepiej niech Chloe powie wszystko Justinowi bo jak sie wkurzy to będzie źle. Czekam na kolejny

    OdpowiedzUsuń
  3. Damn, to jest tak świetne ze nawet nie wiem jak opisać. Podoba mi się to uczucie które jest teraz między nimi i podoba mi się te całe niebezpieczeństwo wokół nich. Ciekawa jestem czy Chloe powie Justinowi o sytuacji w szkole hm.. No nic, uwielbiam I czekam na kolejny ! :*

    OdpowiedzUsuń
  4. CUDO!
    Genialny rozdział, zresztą jak całe opowiadanie!
    Czekamy na next'a jak zawsze!
    Kocham!
    Dużo weny misiu!/mrrAleksandra😂💕👌💎💞

    OdpowiedzUsuń
  5. Cudny!:* Nie mogę się doczekać co będzie dalej! :<

    OdpowiedzUsuń
  6. jak zawsze rozdział idealny, aaaa <3

    OdpowiedzUsuń
  7. Czytam od dziś i już się mega wciągnęłam ❤

    OdpowiedzUsuń