Strony

sobota, 24 stycznia 2015

Prolog

Trailer:

* POV Justin *
Westchnąłem głęboko, przemierzając korytarz, który znałem już od dobrych pięciu lat. Z dwóch stron trzymali mnie więzienni strażnicy prowadząc do sali przesłuchań. Oparłem dłonie na ścianie, rozszerzając swoje nogi, by jeden z nich mógł mnie przeszukać.
-Czysty. –mruknął mężczyzna. Kiwnąwszy głową do znajomego, wcisnął przycisk na ścianie. Metalowe drzwi rozsunęły się.
-Łapy.-odezwał się ponownie. Wysunąłem dłonie ku niemu, by mógł wyswobodzić moje nadgarstki z kajdanek.
-Niech wejdzie sam. –zarządził dobrze znany mi głos. Zmarszczyłem brwi, stawiając chwiejny krok za krawędzią.
-Kogo widzą moje oczy! –rzucił, jakby zaskoczony komisarz. –Siadaj. No śmiało. –kiwnął głową na krzesło znajdujące się na przeciwko niego.
Odsunąłem drewniane siedzenie, usadawiając się tak jak mi nakazał.Wstał, przebierając między palcami kartotekę.
-Bieber...-mruknął, przechadzając się po sali. –Dzisiaj wychodzisz, na moich warunkach.
Uniosłem spojrzenie na komisarza, marszcząc brwi.
-Czyli? –odezwałem się, chrząknąwszy po chwili czując, jak od tej wiadomości zaschło mi w gardle.
Uśmiechnął się pod nosem, opierając dłonie na blacie, wodząc wzrokiem po mojej twarzy, nawiązując w końcu kontakt wzrokowy.
-W kartotece zapisano ci, że straciłeś pamięć, spadając ze schodów. Niczego nie pamiętasz. Mieli trudności, nie było z wami nikogo, nie było świadków, nie pamiętasz, więc mieli trudności z ustaleniem stanu faktycznego. –mruknął.
Moje myśli zajęły wspomnienia. Westwood-komisarz a jednocześnie kochanek mojej matki kazał mi kłamać, udawać, że niczego nie pamiętam. Codziennie wmawiałem sobie, że nie wiem kim jestem. Nie wiem co tu robię. Gdzie jest mój dom? Co zrobiłem? Cokolwiek? Nic. Niczym za pstryknięciem palców-nie pamiętasz niczego. Próbowali na mnie wielu metod...zastraszania, izolatki,celi ze zgorszonymi więźniami-nic nie podziałało. Przecież niczego nie pamiętam, nie?
-Zostajesz zwolniony za dobre sprawowanie. Masz szczęście, że kamera nie ma zasięgu w łaźni. Szczęśliwie po tym zdarzeniu Clyton miał tylko wstrząs mózgu i obrażenia ciała. –oparł się na krześle, obserwując mnie bezustannie. –Co ci strzeliło, by uderzyć go metalową rurą? Chłopie, była wygięta w łuk. –schował twarz w dłoniach, przejeżdżając po niej z westchnieniem.
-Nie spieprz niczego. Jesteś wolny. Chyba, że znowu marzy ci się sala z dziwakami. Przyrzekam, że dostaniesz dużo więcej niż 5 lat i odrobisz całe 25. –zmarszczył brwi, wstając z krzesła.
-Zbieraj się, strażnicy wydadzą ci twoje rzeczy.
Wstałem, w duszy ciesząc się, że wreszcie opuszczę ściany tego pierdolonego gówna. Wreszcie, kurwa, wreszcie.
-Aa, Bieber. Jeszcze jedno. –chwycił mnie za ramię, zatrzymując mnie.
-Wyjedziesz do Sydney. Masz staż w tamtejszym uniwersytecie na wydziale medycyny. Tam cię nie znają, więc sam też nie daj się poznać. Jesteś już spakowany, w swoich rzeczach znajdziesz bilet w jedną stronę. Wszystko zrozumiałeś? –uniósł brwi, nie wyczekując mojej odpowiedzi. Pchnął mnie do przodu, poklepując przy tym moje plecy.  Czułem się, jakbym dostał drugie życie, jeszcze jedną szansę.

* POV Chloe *
Nowy rok szkolny to wiele nowych możliwości. Czuję, że ten rok będzie inny. Wyjątkowy. Najlepszy w moim życiu. Tak, właśnie tak będzie. Obiecałam to sobie. Uśmiechnęłam się do siebie, wysłuchując przemówienia nowego rektora naszej uczelni. Natasha-moja przyjaciółka szturchnęła mnie w ramię, kiwając głową w stronę nowych chłopaków naszej uczelni. Nowe i młode ciasteczka do schrupania, jak twierdziła Tasha. Zaśmiałam się pod nosem, przygryzając wargę. Kręcili ją młodzi, ja wolałam tych...starszych, absolwentów. Spojrzałam w ich stronę, wodząc wzrokiem po każdym z nich. Ugh, absolwentem był też mój brat-Lucas. No niestety, jeszcze rok z tym przygłupem. Westchnęłam, odwracając głowę na grupę dziewczyn, których obie z Tashą nienawidziłyśmy. Głównie Anastasię, dziwkę mojego brata. Przykleiła się do niego jak rzep. Zmierzyła mnie wzrokiem, aż miałam ochotę podejść i zedrzeć jej ten wredny uśmiech z obrzydłej buźki. Och, jeszcze będzie okazja.
-Moi drodzy studenci –rzekł rektor ze szczerym uśmiechem. –Mam zaszczyt przedstawić wam nowego stażystę z wydziału medycyny.
Jęknęłam znudzona, kolejny przemądrzały kujon będzie się nad nami znęcał swoją jakże wykwalifikowaną wiedzą. Przewróciłam oczami, wyciągając swój telefon, by zająć czymś myśli.
-Został przeniesiony z Uniwersytetu Kalifornijskiego w Los Angeles do naszej uczelni. Zastąpi on profesora od neurobiologi na okres próbny 3 miesięcy. –dodał, wyciągając dłoń w stronę drzwi od wielkiej hali.
-Panie Bieber, prosimy. –zaprosił, poprawiając swoją marynarkę. Pan Brown to trochę pulchny mężczyzna,  w wieku ok. 60 lat, sympatyczny z twarzy, ściśle trzymający się tradycji.
Zza ściany wyłonił się młody mężczyzna, a wraz z nim dało się słyszeć szepty i westchnięcia dziewczyn. Przewróciłam oczyma z markotnym westchnięciem. Niech to już się wreszcie skończy...chcę iść na imprezę u Jasona, gdzie oblejemy nowy rok szkolny.
-Matko, Chloe... –Natasha chwyciła mnie za rękę, mocno ją ściskając. –On jest...boski. –wyszeptała z otwartą buzią.
-No błagam cię to tylko...-zabrało mi mowę, gdy sama zlustrowałam spojrzeniem nowego stażystę.
Zmierzwione kasztanowe włosy, delikatne rysy twarzy, idealna szczęka, wzrostu ok. 180cm, nie był wychudzony, ale przez białą koszulę uwydatniały się jego mięśnie. Widać było, że nie przepadał za eleganckim stylem, jednak w tej szarej marynarce wyglądał naprawdę...seksownie? Czy to odpowiednie określenie na kogoś naprawdę gorącego, kto samym wyglądem doprowadził do orgazmu dziewczyny z uczelni? Chrząknęłam, kręcąc głową.
-Daj spokój Tasha, to tylko stażysta. Pewnie coś spieprzy już pierwszego dnia i wyleci. –mruknęłam i wstałam, gdy apel dobiegł końca.
Razem z przyjaciółmi z naszego wydziału spotkaliśmy się na boisku szkolnej drużyny Tigerów. Duma naszej uczelni, w której grał Jason-crush Natashy i Lucas...mój brat. Mój wzrok przykuła grupa napalonych dziewczyn stojąca wokół nowego stażysty. No, z dziwką mojego brata na czele i jej przyjaciółkami po fachu. Jedna z nich oparła dłoń na jego klatce, patrząc mu w oczy z niewinnym wyrazem twarzy.
-Chciały Pan iść z nami na imprezę na dobry początek roku? Chcemy naprawdę uczcić nowy rok...w świetny sposób. –oblizała wargi, przechylając głowę na bok. Brunet zaśmiał się pod nosem, mrucząc, że się zastanowi. Westchnienia tłumu hien przerwał głos rektora.
-Panie Bieber, zapraszam do mojego gabinetu. Podpiszemy umowę. –uśmiechnął się przyjaźnie, obejmując ramieniem nowego.
-Nie wierzę. –prychnęłam, krzyżując dłonie na piersiach. –Zaprosiły go do Jasona. –spojrzałam na Natashę i zmarszczyłam brwi.
-To świetnie! Niech wie, że nie ma do czynienia z grzecznymi dziewczynkami. –wyszeptała mi do ucha w rozbawieniu.
-Jesteś chora, Tash. –zaśmiałam się, chwytając ją za dłoń i idąc w kierunku naszego akademika.

Trzeba przygotować się na melanż, nie zamierzam przejmować się nauką. W tym roku liczy się zabawa! 

7 komentarzy:

  1. Genialny prolog! Naprawdę idealnie dopracowany, jestem pod wrażeniem :) Czekam na kolejny rozdział! :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Czekam na nastepy,

    OdpowiedzUsuń
  3. Zaczyna się idealnie, bardzo ciekawie napisane. Nie mogę doczekać sie kolejnego rozdziału! :)

    OdpowiedzUsuń
  4. jest idealnie, nie mogę się doczekać następnego rozdziału :) będziesz informować o rozdziałach na tt?

    OdpowiedzUsuń
  5. Świetne! Czekam na następny

    OdpowiedzUsuń
  6. Jejku naprawdę niesamowity rozdział :) nie ma żadnego błędu, wszystko takie staranne no i świetna fabuła! Zapowiada się bardzo ciekawie :)

    OdpowiedzUsuń